Less is more? Kilka słów o oszustwie sądowym

Oszustwo kojarzy się raczej z bankiem niż z sądem. Przeciętny przedsiębiorca często nie podejrzewa, że również w sądach może paść ofiarą przestępstwa. To błąd, który może dużo kosztować.
Bliżej niż dalej
Oszustwo polega na tym, że sprawca doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem. Prawo wymaga przy tym, żeby działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Dodatkowo musi wprowadzić drugą osobę w błąd albo korzystać z jej błędu lub braku zdolności do rozumienia tego, co robi. Typowy przypadek oszustwa to np. zawarcie umowy bez zamiaru wywiązania się z niej. Mało osób bowiem wie, że zbyt wielka brawura w podpisywaniu kontraktów może grozić odpowiedzialnością karną. Przedsiębiorca, który przyjął pieniądze, ale nie dostarczył towaru może popełnić oszustwo. To najbardziej znane przykłady takiego przestępstwa. Jeszcze mniej osób jednak wie, że oszustwo może zdarzyć się także w sądzie.
Uważaj co piszesz!
W oszustwie procesowym (sądowym) wprowadza się w błąd sędziego. Taki sędzia, pod wpływem błędu, rozporządza mieniem ofiary. Może to nastąpić na różne sposoby. Sprawcy często np. fabrykują dowody, fałszując dokumenty wykorzystywane w sprawie. Jeśli na tej podstawie sąd zasądzi na ich korzyść, to możemy mówić o przestępstwie oszustwa sądowego. Istnieje ryzyko, że za takie oszustwo można uznać samo twierdzenie nieprawdy w pozwie i manipulację materiałem dowodowym. Nawet więc dochodząc swoich praw, trzeba uważać na to, co się pisze i wysyła do sądu. Łatwo ulec pokusie przedstawienia swojego stanowiska wyłącznie jednostronnie, z pominięciem ważnych dokumentów. To niezbyt rozsądne już choćby z punktu widzenia taktyki procesowej – takie pominięte dokumenty mają nieprzyjemną skłonność do wypływania na dalszym etapie sprawy. Trzeba jednak pamiętać, że ten „chytry” zabieg, poza problemami procesowymi, może dodatkowo narazić na odpowiedzialność karną. Każdy, komu przyjdzie do głowy taki pomysł, powinien się więc zastanowić, czy mu się to opłaca. Wbrew pozorom kłamstwo ma krótkie nogi. Wygrany proces może kusić, ale ryzyko tête-à-tête z prokuratorem jest zbyt duże. Najlepiej więc zawsze korzystać z pomocy prawnika.